Jakiś czas temu miałem przyjemność testować nowe, przestronne kombi od Volvo. Volvo V90 – bo o nim właśnie mówię – jest jednym z najlepszych kombi, dostępnych na rynku.
Ostatni weekend też spędziłem w pięknym otoczeniu – czyli za kierownicą Volvo. Pierwszy raz w życiu przeprowadziłem test długodystansowy. Zrobiłem to bratem V90: S90 – co oznacza wersję sedan.
Dokładna nazwa „mojej” wersji to S90 D5 AWD Inscription. Jest to auto, które obecnie zdobywa ważne miejsce wśród aut klasy premium.
W czasie jazdy miałem sporo czasu na oglądanie, myślenie, dostrzeganie wielu szczegółów. Doszedłem do wniosku, że gdybym porównywał S90 z Mercedesem klasy S, to Mercedes jest autem do „wożenia”, natomiast S90 to auto dla ludzi, którzy chcą mieć prawdziwą limuzynę, ale przede wszystkim kochają prowadzić i panować nad drogą.
Nie znaczy to wcale, że tylna kanapa jest niewygodna. Miejsca jest naprawdę sporo, kanapa z dwoma miejscami wyprofilowanymi i jednym – na krótkie podróże. W mojej wersji tylne siedzenia były jeszcze dodatkowo podgrzewane.
W porównaniu do V90, S90 testowałem w wersji bardziej przystosowanej dla ludzi spokojnych, ceniących sobie luksus i komfort. Auto posiadało wiele technologii, niedostępnych w 90% innych samochodów. O nagłośnieniu Browers & Wilkinspisałem już wiele, o systemie Sensus – też. Dużym zaskoczeniem był dla mnie pełny masaż w przednich fotelach – po prostu zaniemówiłem… Wyobraźcie sobie, jedziecie przez najpiękniejsze polskie mazurskie drogi – poprawka płyniecie – i jeszcze macie masaż, jak z najlepszego studia masażu.
Gdy zapadnie zmrok, włączacie na lewej dźwigni opcję: „aktywne lampy drogowe” – i zaczyna się. Widzicie dokładnie wszystko. Auto z przeciwka? No problemo – Volvo wygasi światła tak, żebyś ty widział i nie raził kierowcy przed tobą – po prostu wytnie smugę światła. A kiedy zostaniecie sami na drodze, to zwierzyna ucieka prosto w las.
Dla tych, którzy preferują długie autostrady, powstał aktywny tempomat: ustawiamy prędkość i jedziemy. Sam zwolni, sam przyśpieszy. I taka ciekawostka: automat do czytania znaków – czyta też te z radarami prędkości – nieraz się więc przyda.
W raportach spalania napisane jest naprawdę wiele. Moje doświadczenia z tym autem są takie: 500 km przejechane, średnie spalanie 8.7l – przy czym: nie oszczędzałem tego auta. Było miasto, autostrada oraz warmińskie i mazurskie serpentyny. Jeżeli chodzi o napęd AWD (all wheel drive) – to nie należy on do wyścigowych, ale wieczorem, gdy jest wilgotno i panują ujemne temperatury – jedziecie sprawnie przez las, jest niezawodny.
Teraz lista minusów.
Irytująca jest ergonomia przycisków podgrzewania tylnej kanapy – ja, po ułożeniu się się na fotelu kierowcy, wyłączałem łokciem tę opcję. Jak dla mnie, za mały jest też bagażnik przy takim rozmiarze auta: całe 500 litrów. Cyfra spora, nie czuć tego jednak przez specyficzną konstrukcję tego bagażnika, zapewniającą stworzeniem większej ilości miejsca dla pasażerów. Nie znaczy to oczywiście, że bagażnik jest jakiś totalnie mały, ale nie powoduje uczucia wow. Dla równowagi: rozmiarem, który na pewno was powali, jest w tym aucie rozmiar felg: 20 cali. One są po prostu olbrzymie. I po prostu piękne.
Brakuje mi też w tym samochodzie starej dobrej rzędowej piątki od Volva, które miało „to coś”. Obecny silnik to zwykły dwulitrowiec, chociaż muszę przyznać, że 235 KM dobrze go pcha. A za dopłatą 4500 za pakiet Polestar można dostać jeszcze parę koników. Ostatnim minusem jak dla mnie jest bak mieszczący tylko 60 litrów. Przy spalaniu 8 litrów, daje to nam zasięg 750 km.
Ceny.
Najtaniej możemy kupić takie auto (Brutto) za 185 tysięcy złotych – dostajemy wersję Momentum i diesla D3 czyli 150 KM napęd przedni oraz sześcio-biegowy manual. Według mnie minimum, które trzeba mieć w tym aucie, to diesel D4 AWD i automat 8 biegowy. Taka wersja będzie kosztować już ponad 200 tysięcy złotych. A za 235 dostaniemy D5 AWD.
Jeżeli chodzi o benzyniaki: są dostępne od T4 197 KM za 197 tysięcy złotych. T5 250 Km można kupić za 221 tysięcy złotych, a T6 310 KM za 276 tysięcy złotych. Podobnie, jak w V90, na szczycie – za całe 332 tysiące złotych – stoi T8, czyli hybryda wykorzystująca silnik elektryczny oraz benzynowy T6, generujący w sumie 410 KM.
Podsumowując: Jest to auto genialne na długie trasy. Może czasem brakuje zasięgu ponad 1000 km, ale jest to do wybaczenia. Wszystko inne sprawi, że będziecie po prostu płynąć drogami i autostradami i nie będziecie chcieli zawinąć do żadnego portu, żeby nie przerywać tego rejsu.
Więcej zdjęć znajdziesz w naszej galerii – kliknij tutaj!
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze wszystkimi informacjami – zajrzyj też na profil Facebook i Instagram.
Szczególne podziękowania dla najlepszego salonu i serwisu Volvo: Dom Volvo. Taka mała Szwecja, tu u nas.
Nasza strona internetowa 4wheelspassion używa plików cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. W takim wypadku niektóre funkcje strony mogą źle działać.