Ostatnio miałem okazję jeździć kilkoma, prawdziwymi legendami motoryzacji, takimi jak Corvette czy Mustang. Zastanawiałem się wtedy co sprawia, że o wielu modelach zapomina się chwilę po zakończeniu ich produkcji, a inne przechodzą do historii jako te najbardziej kultowe. I wiecie co? Moim zdaniem często wpływają na to dwa elementy – dany model był albo prekursorem w danej kategorii, albo tę kategorię kończył. Przetestowałem właśnie ten drugi przypadek.
Mazda RX8 – bo o niej mowa – była ostatnim samochodem tego koncernu z silnikiem Wankla i choć od zakończenia jej produkcji w 2012 roku, minęło „ledwie” 6 lat, już teraz należy do kultowych, a za parę kolejnych, ma szansę stać się prawdziwym białym krukiem. I nie zmienią tego nawet ostatnie zapowiedzi Mazdy dotyczące planów produkcji nowego modelu noszącego to oznaczenie.
Dla zrozumienia tego fenomenu, trzeba wyjaśnić idee funkcjonowania samego silnika Wankla. Nie wchodząc w nadmierne szczegóły: zamiast klasycznego silnika tłokowego, w konstrukcji Wankla, tłok ma kształt trójkąta o wypukłych ściankach i składa się na trzy komory. Cały tłok kręci się – wiem, trudne słowo – w epitrochoidalnym korpusie, świece zaś zamontowane są w specjalnych otworach. Ta nietypowa konstrukcja przysparzała wielu problemów – przy spokojnej jeździe, często doprowadza się do zalania świec, co wpływa na problemy z odpalaniem samochodu, niszczą go niskie obroty, a olej zbiera się na ściankach łączących korpus z tłokiem, doprowadzając do jego uszkodzeń. Na szczęście te minusy nie przesłaniają plusów – a tych jest znacznie więcej. Cały silnik jest bardzo lekką konstrukcją, która kocha wysokie obroty i daje sporo mocy przy relatywnie małej pojemności. Środek ciężkości umieszczony jest naprawdę nisko, a wszystko składa się na świetne przyśpieszenie, znakomite prowadzenie przy zapewnionym, rasowym brzmieniu silnika – znacznie lepszym niż w dzisiejszych, wysilonych mikro-silnikach z turbo.
Pierwszy samochód z silnikiem Wankla, Mazda wyprodukowała w 1967 (!) roku, w 1978 roku, na rynku zadebiutował jeden z najlepszych samochodów tego japońskiego koncernu – Mazda RX7 (prawdziwy wariat!), a w 2003 – bohater dzisiejszego tekstu. Jego produkcja została zakończona we wspominanym 2012 roku, wymuszona przez nowe regulacje dotyczące emisji spalin.
Dane techniczne robią wrażenie z wielu powodów. Silnik Wankla ma tu dwie komory po 654 cm3 i 231 koni mechanicznych. Wkręca się na DZIEWIĘĆ TYSIĘCY OBROTÓW, przy momencie obrotowym, wynoszącym 210 Nm. Zapewnia to przyśpieszenie do 100 km/h w czasie 6,4 sekundy. Te parametry okupione są jednak wysokim spalaniem – oficjalnie wynoszącym około 16 litrów/100 km, w praktyce grubo przekraczającym 20 litrów.
To jednak bez znaczenia, bo żadne słowa nie są w stanie oddać tego, jak prowadzi się RX8. Wydaje się być przyklejonym do drogi i nawet najgwałtowniejszy manewr nie wytrąca go z obranego toru jazdy. Ultra-precyzyjny układ kierowniczy i takiej samej klasy skrzynia biegów. Nie wiem czy jakiekolwiek auto dało mi tyle frajdy na krętych drogach co ta Mazda. Wprawdzie tylny napęd jest czasami trochę narowisty, ale bez problemu daje się kontrolować. Zawieszenie nie jest bardzo twarde, ale nie ma mowy o jakimkolwiek „pływaniu”.
Przestrzeń wewnątrz kabiny jest całkiem spora, mieszcząc cztery siedzenia ze sporym tunelem środkowym. Wygodny dostęp do wnętrza ułatwia system drugich drzwi pasażera, otwieranych „pod wiatr”. Imponuje liczba wewnętrznych schowków, przebijająca wiele współczesnych, rodzinnych modeli. Także bagażnik – wbrew pozorom – bez problemu pomieści bagaże na urlop wszystkich pasażerów.
W swojej historii, RX8 była poddawana rozmaitym testom przez wiele magazynów motoryzacyjnych i dziennikarzy. W czasie pobytu w słynnym Top Gear, osiągnęła czas porównywalny z ówczesnym modelem BMW M3, a Jeremy Clarkson podkreślał, że Mazda dała mu przy tym dużo więcej frajdy. Mogę jedynie się z tym zgodzić, sam cały czas jestem pod dużym wrażeniem tego samochodu, jego parametrów, przyśpieszenia, a przede wszystkim – prowadzenia. Jeśli ktoś z Was będzie miał choć cień szansy, by móc się nią przejechać – zróbcie wszystko, by do tego doprowadzić. Nawet gdyby miało to nastąpić za dziesięć czy dwadzieścia lat.
Bardzo dziękuję Mazda Gołembiewscy za użyczenie samochodu do zdjęć i testu. Ta firma prowadzi sprzedaż nowych i używanych samochodów, a także serwis gwarancyjny i pogwarancyjny. W ich garażu znajduje się więcej takich perełek, warto odwiedzić ich siedzibę, by dowiedzieć się o innych historiach związanych z tą marką. I nie tylko….
Więcej zdjęć znajdziesz w naszej galerii – kliknij tutaj!
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze wszystkimi informacjami – zajrzyj też mój profil Facebook i Instagram.
Nasza strona internetowa 4wheelspassion używa plików cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. W takim wypadku niektóre funkcje strony mogą źle działać.