Żegnać można się na wiele sposobów. Odejść w ciszy, albo z wielkim hukiem. Ostatnio rozstajemy się z niejednym modelem, z różnych marek i z różnych powodów. Dziś nasze pożegnanie ze starym wygą, którego na pewno na długo zapamiętamy.
Tym modelem jest Lexus GS 300, czyli limuzyna od japońskiego koncernu. Może nie jest to LS, ale nie myślcie sobie, że to malutkie autko. Tu jest naprawdę dużo miejsca. Podróż nim w cztery osoby to duża przyjemność.
Przednie fotele – z wieloma możliwościami konfiguracji, między innymi “boczki”, które możemy podpompować lub rozluźnić. Przedłużenie siedziska też jest możliwe. W tym samochodzie po prostu każdemu będzie dobrze. Wysoki, niski, większej postury – też będzie wygodnie jechać. No i oczywiście fotele w pełni podgrzewane i wentylowane. Z tyłu mamy trzy miejsca, chociaż środkowej osobie będzie niestety przeszkadzać środkowy tunel, który jest olbrzymi. Zostańmy więc przy wersji, że jedziemy w cztery osoby. Zasłonka na tylną szybę przydaje się bardzo w słoneczne dni. Wszystko to razem sprawia, że człowiek czuje się w tej limuzynie naprawdę komfortowo.
Lexus zawsze pozostawał w cieniu wszystkich marek premium. Zawsze tańszy i rzadziej widywany na drodze. Może brakuje mu perfekcji z tych innych marek i mam wrażenie, że jest troszkę gorzej spasowany. Ale rynek potrzebuje takich samochodów, które są złotym środkiem między niższymi markami, a tymi z najwyższej półki. Jeżeli ktoś chce wydać trochę mniej pieniędzy, potrzebuje technologii i wygody, a jednocześnie nie przeszkadza mu zgrzytanie pewnych części – to dla niego idealne auto.
Właśnie jeżeli chodzi o technologię, to Lexus może dać Wam wiele. O fotelach już parę słów powiedziałem, wyświetlacz HUD też jest oczywisty. Aktywny tempomat, który dobrze sobie radzi na autostradzie i drogach szybkiego ruchu, lubi się niestety gubić na drogach krętych. Trzeba jednak przyznać, że te kręte drogi potrafią wyprowadzić z równowagi niejeden samochód. Wszystkie dane związane z drogą zobaczymy na ekranie między analogowymi zegarami. A resztę – widzimy na sporym środkowym ekranie który ma średnice aż 12,3 cala.
Cały samochód jest w technologii LED. I niestety – tu muszę Lexusa zasmucić, ale przednie światła są bardzo krótkie i na wejściu musimy uruchomić automatyczne światła drogowe (długie). Tylne wyglądają bardzo ładnie, wewnątrz oświetlenie Ambient też nie jest złe.
Wersji wyposażenia nie ma za wiele – dokładnie dostępne są cztery: Elite, Elegance, F-sport, Prestige. My otrzymaliśmy do testów wersję bardziej sportową: F-sport. W pięknym szafirowo-niebieskim metaliku. O japońskich słabych lakierach słyszy się wiele złego, ale muszę przyznać, że nie ma tragedii.
System audio, markowany przez Marka Levinsona, robi dobrze swoją robotę. Odpowiedni bas przy głośnej, jak też przy cichej muzyce. Dźwięk całkowicie czysty, perfekcyjny. Lexus oficjalnie chwali się faktem, że konfigurowanie dźwięku zajęło im 2000 h, co daje 84 dni ciągłego słuchania i ustawiania głośników. Tylko pogratulować.
Jeśli przed zakupem chcemy się zastanowić nad wersją silnikową, to nie mamy zbytnio dużego wyboru: dwie wersje GS300 i GS300h. Pierwsza to taka, jaką my dostaliśmy do testów: dwa litry turbo 245KM. A hybryda to 2.5 litra i 181KM. Na szczęście dla wymagających, którzy lubią często odwiedzać stacje benzynowe, powstał GSF, 5.0 l V8 oraz 477KM. Ale OK, wróćmy na ziemię do naszego GS300.
W prowadzeniu ten Lexus jest bardzo przyjemny. Na trasie zupełnie nie czujemy zmęczenia – po prostu sobie jedziemy. Na krętych drogach można za to dobrze poczuć, że mamy tylny napęd – ale na plus, bo dzięki temu ten samochód super się prowadzi. Idealnie składa się w zakrętach. Układ kierowniczy – nie za twardy, nie za miękki. Zawieszeniowo na nierównościach też radzi sobie dobrze, ale: nie ma pneumatyki – trzeba wziąć pod uwagę, że nie jest on mega kulturalny. Problem powstaje natomiast, gdy trzeba zaparkować – to jest naprawdę długie auto. System parkowania niewiele pomaga, chociaż jest poprawny. I uważajcie przy płotach, bo zdarza się, że auto nagle zacznie parkować prostopadle, zamiast równolegle, więc trzeba go pilnować.
Mówiłem już, że Lexus jest tańszy, niż inne marki ze szczytu premium. Ile dokładnie musimy zapłacić za GSa? Podstawa to 201 tysięcy złotych, a za topową wersję – 265. Jeżeli chodzi o hybrydę, to jest jedna wersja i kosztuje 271 tysięcy złotych. A za wersję V8 będzie trzeba zapłacić 450 tysięcy złotych. Czy to dużo? Zdecydowanie nie.
Gdybym miał najkrócej odpowiedzieć na pytanie: “Jaki jest ten samochód?”, podsumowałbym to tak: Poprawny i dobry. Jeżeli chcecie, aby auto miało najnowszą technologię, dobre materiały i kojarzyło się z luksusem, ale nie chcecie wydać milion monet -to jest idealny samochód. Dobre zawieszenie, dobre nagłośnienie, dobrze się nim jeździ. Może Wam brakować efektu “wow”, ale czy on jest akurat wart dopłacania wielu tysięcy złotych? Na to pytanie to już Wy musicie sobie sami odpowiedzieć.
Więcej zdjęć znajdziesz w naszej galerii – kliknij tutaj!
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze wszystkimi informacjami – zajrzyj też na profil Facebook i Instagram.
Wielkie podziękowania dla Lexus Polska za użyczenie samochodu, naprawdę fajne auto i świetna konfiguracja. Samochód na teście długodystansowym dla nas zdał egzamin na 5.
Nasza strona internetowa 4wheelspassion używa plików cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. W takim wypadku niektóre funkcje strony mogą źle działać.